Taki koncert to nie lada gratka dla tych, którzy postanowili spędzić początek wakacji w Katowicach... Ostatnio -muszę przyznać - mało się tutaj dzieje, nie ma dobrych klubów, fajnych pubów, nie ma imprez. Całe szczęście, pozostali jeszcze tacy, którym chce się cokolwiek zorganizować. 4 lipca w nie tak dawno otwartym klubie Inqbator mieliśmy okazję usłyszeć koncert TEWU, który udowodnił, iż ich nowy repertuar nie kończy się na jednym utworze, znanym z teledysku... Dla niezorientowanych chodzi mi tu oczywiście o "Tempo". Już sam początek zapowiadał się bardzo obiecująco - za gramofonami Dj Eprom, grający świetną, nie podchodzącą pod żaden pop, muzykę, a na parkiecie dwóch bardzo młodych i zdolnych b-boyów. Pomimo tego, że mają zaledwie po 10 lat, ich poziom jest wysoki i sądzę, że za kilka lat to oni będą reprezentowali Śląsk na BOTYi oczywiście je wygrają. Niestety, kiedy oni tańczyli, zepsuł mi się aparat i nie zdołałam zrobić im żadnych fotek. Ale wkrótce będziecie mogli przeczytać reportaż na ich temat, czyli nic straconego. Dosyć długo musieliśmy czekać na pierwszy występ, który zaserwowali nam chłopacy ze STYLU V.I.P - z Gliwic. Zespół ten, choć długo istniejący, niestety nie zaznaczył swojego śladu na ogólnopolskiej scenie Hip-Hopowej. Powiem szczerze, że zagrali na średnim poziomie, ponieważ zdarzało im się dawać lepsze koncerty. Miejmy tylko nadzieję, iż następne będą jeszcze lepsze, a co za tym idzie, może w końcu kiedyś usłyszymy ich płytę wydaną legalnie, czego im życzę, bo na to zasługują. Zaraz potem na scenie nareszcie pojawili się Dono, Ned, Gee, Cham-pion i Spidii. To było coś. Poważnie, to było coś. Myślę, iż wiele osób przyzna mi rację, że nie można chodzić do znudzenia na koncerty, gdzie jednolite bity smęcą przez 3 godziny, a występujący nie mają w sobie żadnej dynamiki. Tu było zupełnie inaczej. Charakterne osobowości poszczególnych członków TEWU rozruszałyby każdego, nawet najbardziej ospałego. Po 5 utworach zeszli ze sceny, oddając mikrofon Ani Sool, ale nie na długo. Pierwszy raz miałam okazję usłyszeć wyżej wymienioną na żywo i powiem tak-jest jeszcze lepsza niż na płycie. Szkoda tylko, że większość przybyłych rozeszła się po klubie i tylko nieliczni zostali, aby posłuchać rapującej kobiety. Sądzę, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim płeć żeńska zostanie doceniona na polskiej scenie. A szkoda... I znowu przyszedł czas na Tuwandalli i znowu pod sceną się zapełniło. Na całe szczęście klub nie był aż tak zatłoczony, wiec w trakcie Tempa nikt nikogo nie zgniótł, jak to zwykle bywa przy takich piosenkach. Impreza się kręciła do białego rana - szkoda, że tak krótko. Z pełną odpowiedzialnością mogę polecić wszystkim następne koncerty, bo warto. Muzyka Tewu jest taką, jakiej dawno nie słyszeliście i nawet jak któryś(aś) z Was nie jest zwolennikiem hardcore-u to i tak trzeba tego posłuchać... |