![]() | wizytówka - Mr. Lif | |||||||||||||||||||||||||||||
Siła Percepcji
Ciemnobrązowa skóra. Nieprzyzwoicie grube dredy. Głębokie, przenikliwe spojrzenie. Wrażenie rozsądku i inteligencji potęgowane przez korekcyjne okulary. To oblicze Jeffrey'a Heynes'a.
Wschodnie wybrzeże USA. Cztery godziny drogi w kierunku północno-wschodnim od Nowego Jorku. Stolica stanu Massachusetts. Boston - to miasto, z którego pochodzi. Istniejące od trzech lat jedno z najważniejszych zjawisk w podziemnym rapie. Własność samego El-Producto. Definitive Jux, wytwórni, dla której nagrywa. Panie, Panowie przed Wami - cytując pismo URB - "najbardziej godna uwagi postać młodej generacji". Aesop Rock powiedział kiedyś, że jeśli chcesz wyjaśnić komuś kto nie zna Hip-Hop'u, co oznacza termin MC, powinieneś opisać Mr. Lif'a. Zatem: do dzieła!
Nauka nie idzie w parze z rapem
Miasto koszykarskich Celtów, wielokrotnych mistrzów NBA, w hip-hop'owej lidze nie miało do niedawna godnych reprezentantów. Nie licząc, de facto nowojorczyka, Guru i mało aktywnego Big Shug'a. Pod koniec ubiegłego wieku coś zaczęło być na rzeczy. Ze statycznego podziemia wyłoniły się dynamiczne postacie, obdarzone wielkim potencjałem, wytrwałością i energią: 7L & Esoteric, Akrobatik, Edan, Fakts One, Insight, i bohater artykułu. Jednocześnie malało znaczenie raperów w Hip-Hop'ie, stali się oni dodatkiem do producentów i dj'ów. "Mam nadzieję, że ten stan się zmieni, i nie ukrywam, zamierzam mieć w tym swój udział" - zapowiada Lif. Słuchając nagrań eco-freak'a, wątpliwości czy mu się to uda uciekają szybciej niż jego mikrofonowi rywale ze sceny.
Fascynację Hip-Hop'em rozpoczął w 1987 roku od otrzymanej na Wielkanoc kasety Run DMC. Kolejnych idoli wymienia jednych tchem: "KRS One, Slick Rick, Big Daddy, Kool G Rap, stare, surowe brzmienie... o cholera - Public Enemy! Tak, oni przede wszystkim". Do chwycenia za mikrofon skłonił go dopiero Nasir Jones: "jechałem dwie godziny, tylko po to by kupić "Illmatic". Ten album zmienił moje życie". W collage'u zaczął pisać pierwsze rymy, co pochłonęło go na tyle, że po przed końcem nauki w Colgate University wrócił do rodzinnego miasta mimo sprzeciwu rodziców. "Nie żałuję tego co zrobiłem. Na uniwersytecie poznałem ludzi, dzięki którym mogłem się rozwinąć, ale w pewnym momencie stwierdziłem, że to strata czasu. Jeśli jestem muzykiem, to po co mi dyplom nauczyciela?".
Idealny mistrz ceremonii
Miejscowa scena zaczynała wówczas kiełkować i Jeff szybko stał się jej koronnym plonem wygrywając w 1995. roku freestyle'owy kontest. Fonograficzny debiut dreadman’a nastąpił dwa lata później na kompilacji "Rebel Alliance Lp" - lokalnego, dziś nieosiągalnego, wydawnictwa. Opublikował tam dwa utwory. Kolejne lata przyniosły coraz lepsze single, między innymi "Farmhand" dla wytwórni Beastie Boys'ów. Największe znaczenie ma wydany w '99 roku "Triangular Warfare". Stronę B tego winyla ("Arise") wyprodukował El-P, wtedy jeszcze działający w Company Flow. Współpraca przebiegła na tyle owocnie, że El Producto nie mógł zapomnieć o Mr. Lif'ie rozkręcając Def Jux. Wystawił go na pierwszy ogień w ataku na niezależne umysły. "Koncertowaliśmy razem przez pięć tygodni dwa razy w roku i nasza znajomość bardzo się wzmocniła. Kiedy on zaczynał tworzyć swój label, wciąż byłem "bez domu", więc dołączyłem do niego bez wahania" - wspomina bostończyk.
Wydana na millennium epka "Enters The Colossus", oprócz wspaniałej okładki prezentowała to, co dotychczas znali nieliczni: nowy, oryginalny, choć wówczas jeszcze stosunkowo monotonny flow. Ciekawy, z początku trochę nieprzystępny głos, dający się w przybliżeniu określić jako "głębszy, matowy Q-Tip" i magnetyzującą osobowość młodego Heynes'a. Z perspektywy jego następnych osiągnięć album ten posiada wartość raczej archiwalną, świadczącą o niebywałym rozwoju umiejętności. Warto zwrócić uwagę na pocztówkę z rodzinnego miasta ("Boston"); podziemny banger "Front On This" i zapowiedź przyszłych, poważnych kawałków ("Arise").
W roku 2001 światło dzienne ujrzała płyta koncertowa "Live at The Middle East" - najwłaściwsza przesłanka ku temu, by słów "Mistrz Ceremonii" i "Mr. Lif" używać zamiennie. Mc szaleje na scenie, a fani razem z nim, czy to w trakcie "Inhuman Capabilities" wykonanego na instrumentalu "Da Rockwilder", komicznego "Dreadfro", czy 15-minutowej sesji fristajlowej z udziałem Akrobatik'a, Insight'a i Akbar'a. Zjednywanie widzów to zresztą specjalność Jeffrey'a - w Sydney podbił serca Australijczyków odbierając na oczach tłumu telefon od matki i potykając się o kabel. "Uwielbiam koncertować, ale chciałbym widzieć większe zróżnicowanie u fanów, zarówno jeśli chodzi o kolor skóry, jak i o płeć. Mam wrażenie, że czarni coraz mniej angażują się w podziemne brzmienie. Nie chcę żeby moja twórczość kogokolwiek wyobcowywała, lecz z drugiej strony nie mam zamiaru pisać love songów tylko po to by przyciągnąć kobiety na mój występ" - mówi nie kryjąc smutku.
Swojej kolosalnej charyzmy...
Fani
|